czwartek, 15 stycznia 2015

#003 - W cztery oczy

Gdy tylko autobus podjechał pod przystanek, zebrany tłum zaczął się ściskać i przepychać, byle tylko zająć jakieś dogodne miejsce. Absurd polega na tym, że tym razem nie było ani jednej osoby stojącej.

I absolutnie nikogo nie interesowało to, że jakaś starsza pani, bądź pan mógł zostać lekko poturbowany. Takie sytuacje zdarzają się codziennie, w niektórych autobusach czasami jest taki ścisk, że ludzie stoją przyparci do drzwi wejściowych. Wtedy schody przy drzwiach wyjściowych wydaje się być świetną miejscówką. Można spokojnie posłuchać muzyki, porozmawiać ze znajomym i na chwilę uciec myślami od szarej codzienności, która w każdym momencie próbuje atakować.

Patrzy się na wszystkich siedzących i stojących, którzy rzucą za parę minut plecak, torbę z zakupami w kąt i albo zajmą się domem, albo do kogoś napiszą, albo pójdą spać. Nieliczni mają szansę robić to co lubią. Jedni mają stworzone do tego warunki, a drudzy poświęcają swój cenny czas, gonią marzenie, pracują jeszcze więcej i potem nagle się budzą, bo minęło 10 lat, niby mają to co chcieli, a ciągle czegoś brakuje, ciągle coś się nie zgadza. I tak dalsze życie trwa, w poszukiwaniu tego co wypełni pustkę w sercu.

Często w tym ścisku trudno jest się odnaleźć. Słyszysz te wszystkie rozmowy, postrzępione fragmenty różnych opowieści, które Ciebie nie dotyczą i zastanawiasz się, w jaki sposób przebić się do tych wszystkich ludzi, kiedy większość życia się jechało samemu, gdy na drugim siedzeniu czasami siedział ktoś obcy, czasem ktoś zapatrzony w telefon, a innym razem to był po prostu plecak, który w chamski sposób sygnalizował potrzebę samotności.

Mimo wszystko warto czasami pozwolić komuś się dosiąść, spróbować spojrzeć w oczy i dać mu, czy jej, opowiedzieć parę historii, od początku do końca. Bez zbędnych barier, bez oczekiwania na dostarczenie wiadomości. Bo nie zawsze tak można, a czasu też ostatnio coś, mało.


Stone Sour - The Conflagration