poniedziałek, 16 marca 2015

#006 - Cztery Kąty i Szpieg Piąty

A już wkrótce, agenci NSA pod Twoim domem. Może pączka?


Jednym z mankamentów mieszkania w bloku zawsze było to, że sąsiedzi mniej więcej po jakimś czasie wiedzieli o człowieku więcej niż sam by tego oczekiwał. Ale to nie tylko jeden blok. Całe osiedle potrafiło się zgadać przy siłowni na pogaduchy o krewnych i sąsiadach. Zawsze mnie ciekawiło, czy kiedyś naraziłem się temu zacnemu kolektywowi. O ile rzadko kiedy przejmuje się opinią ludzi, których nie znam, tak moi bliscy przez taki ferment często popadali w paranoje.

I tak ostatnio przez osiedle przewinęli się kominiarze z kalendarzami. Złap się za guzik i daj piątaka, a szczęście w Twoim ognisku rodzinnym zagości na dobre. Trudno tylko patrzeć na bezpośredniość, z jaką panowie prosili o zakup pokolorowanej kartki bloku technicznego. A wesprzeć trzeba, bo rozpowiedzą na ulicy, jakie to mendy pod siódemką mieszkają.

Pewnego razu przesiadując na pobliskiej plaży spotkałem państwa X. Państwo X byli na przejażdżce rowerowej, przyjechali po to, by chwilę odprężyć się w majowy wieczór. Pogoda była wtedy naprawdę świetna, trudno było sobie wyobrazić lepsze miejsce na wypoczynek niż ośrodek nad rzeką. Wracając do wspomnianego małżeństwa, jako że zobaczyli nieznajomą twarz, to od razu małżonka zagadała. Ni to słoneczko, ni to rower, ale po chwili zaczęło się wypytywanie o dane osobowe niczym na przesłuchaniu. Odpowiadać z grzeczności wypada, bo uznają za buraka, co to przy lepszej okazji skacze do wody na główkę. Grunt, żeby zachować te emocjonujące spotkania dla siebie, co by nie uruchomić agencji informacyjnej o szerszym zakresie. "Pani X? A, to ta, co jej mąż szkołę jazdy ma. A wiedziałeś, że jej syn z tą kasjerką się będzie żenił? Czy już ślub wzięli? Trzeba by no Zdzicha spytać, on tam z nimi gada od czasu do czasu."

A wiecie, że mało mnie to interesuje?

Od plotkowania o sąsiadach do rozmów o polityce przy stole krewnych nie było daleko. Zazwyczaj wystarczył jakiś przytyk o cenach bydła i już gadka schodziła “na tych ruskich”. Teraz szczególnie, że na linii Polska – Ukraina – Rosja wrze, to debatom nie ma końca, zwłaszcza, że ciotka potrafiła sypać przykładami osób pochodzących z gorących rejonów.

I tak na przykład wyszła historia kumpla, który pracuje z jednym Ukraińcem na zmianie. Ten mówi, że mu rodzinę rozstrzelali, a i jego do armii rząd chce zaciągnąć. Chłopak sporo papierów naskładał po to by móc zostać i pracować w Polsce. To tylko uświadomiło mi jak niewielka część informacji dociera do nas przez ogólnodostępne media, jak sprytnie przekazywane są materiały, byśmy za bardzo sprawą się nie przejmowali.

Tylko jak mam się nie przejmować, skoro przez gierki paru osób mają ginąć setki ludzi. A co jak ktoś wpadnie na to by naszych tam wysłać? Pewnie, przecież to w naszym interesie, aby prowokować ludzi z Kremla. Z Ukraińcami też świetne relacje od zarania dziejów. Chmielnicki, UPA, długo by tu wyliczać. A potem zdziwienie, że dwudziestolatkowie ledwo po komisjach dostaną wezwania na manewry. Nie wiem jak Wy, ale w razie czego, ja nie ginę za bogatych polityków.


Alice in Chains - Don't Follow

czwartek, 5 marca 2015

#005 - Frustracje


Garnitur piękny, tylko trochę sianka w butach.

Staliśmy tego dnia na dworcu autobusowym. Nic specjalnego, codzienne oczekiwanie na limuzyny, które odstawiały każdego z miesięcznym do domu. Mój towarzysz spoglądał w kierunku parkingu obok centrum handlowego, gdzie szła jego przyjaciółka z wózkiem dziecięcym. To był jej dzieciak, jakiś czas temu wpadła z chłopakiem, ten poszedł do pracy. Jakoś sobie poradzili, sądząc po średnio co dwa dni wstawianych zdjęciach malucha na fejsbuczku. Nie raz mi o tym opowiadał, chłopak oddałby wszystko by być przy jej boku, nawet zaakceptowałby tego cholernego dzieciaka. Za każdym razem powtarzał, że już się z tym pogodził, że już zapomniał o obietnicach, tylko że jego wzrok mówił całkowicie coś odwrotnego. Chłopak zamknął się w sobie, odnalazł swoją niszę w grach video, czasami wyjdzie z kumplem na piwko, dwa.

Gdyby tylko potrafił zrozumieć, że jak tylko da temu spokój, zaraz pojawi się coś lepszego. Spotkał parę fajnych dziewczyn, mówiłem mu, żeby może spróbował. Za każdym razem wtem pojawiała się gadka o jego zranionym sercu. Czasami zdarzą mu się myśli samobójcze jak się napije. Biedak ma to po ojcu, ten także szedł się powiesić po paru głębszych. Wtedy jednak szybko przypominają mi się historie tych par, którym się udało, są szczęśliwe, ba, zarażają swoim szczęściem innych. Zupełnie inaczej patrzy się na to kiedy widzisz dwójkę promieniejących radością ludzi. Jednakże ta sytuacja zagościła mu w głowie tak głęboko, że prawdopodobnie kuracja odwykowa będzie trwać dłużej niż to przewidziano.

Tymczasem inny ziomek - bo trudno ze względu na jego prezencję nazwać go inaczej - z kolei stracił swoją miłość jeszcze z czasów licealnych. Logiki całkowity brak. Stracił ją na rzecz kolegów, melanży, palenia, małych i większych kłamstewek. Paradoksalnie jednak nadal liczy, że nie wszystko jeszcze stracone, że nękanie długimi epopejami w wiadomościach na coś się zda. Ostatnio nawet pamiętał o rocznicy ich “związku”. Zostawił pod jej drzwiami bukiet kwiatów, z jakimś napisem o sześciu latach. Sześć lat pieprzonych kłamstw i toksycznego przywiązania. Im więcej takich historii słuchałem, tym bardziej traciłem obraz relacji idealnej, pozbawionej zbędnego brudu.

Inni frajerzy lubią udostępniać piosenki na fejsbuczku. Niby to wyraz prostego szacunku dla artysty, bo przecież każdy “szer” to jakieś wsparcie, ale gdy tylko przyjrzeć się historiom ludzi, często można w tekstach doszukać się pojedynczych pstryczków w nos. Od linijek do ukochanych poprzez zwyczajne poranne narzekanie. Znajomy zawsze opowiadał, że lubi z kolei edukować ludzi. Może jeden z drugim klikną w link i odkryją jakiś fajny kawałek, puszczą go znajomym czy sami sięgną po czyjąś dyskografię. Sam z tym się zgodziłem, bo przecież zawsze jest szansa, że i komuś spodoba się singiel, który puszczam z piętnasty raz. Skupianie się na pojedynczych linijkach tekstu spowodowała trafna teoria o tym, że muzyka odzwierciedla stany ludzkiej duszy. A tymczasem to szczeniacka nadinterpretacja, bo wbrew pozorom nie wszystkie utwory są o miłości. Ale jeśli oprzeć się tej teorii, to muszę mieć sporo syfu w głowie, skoro słucham wszystkiego co popadnie.

To był ten rodzaj romantyzmu, którego nie chciałem uprawiać. Pełen desperacji, dziecinady i w konsekwencji prowadzący do niczego. Potem trzeba obiecywać, przepraszać i mówić, że wszystko jest w porządku. Im częściej te frazy używane, tym bardziej fałszywe, powiedziane “na odwal się”. Zawsze nie lubiłem przepraszać, bo za chwilę znowu musiałem zrobić to ponownie. Każdy skrywa tego pseudoromantycznego buca w głowie, grunt, żeby trzymać go w klatce, dopóki rozum nie powie, że to odpowiedni moment by spróbować na chwilę wypuścić. Uwolniony wcześniej stwarza wiele niepotrzebnych szkód i swoim działaniem odkłada w czasie to, do czego dąży każdy człowiek, czyli ogólne spełnienie. Ludzie mają prawo popełniać błędy, fakt. Nie można wtedy żałować, należy wyciągać odpowiednie lekcje, iść dalej, nie pozwalać przeszłości zawładnąć nad teraźniejszością. W każdym aspekcie, bo nie ważne jak źle było, jest - bo przykładów nieszczęść wokół siebie wymieniać by sporo - trzeba było pamiętać, że najlepsze jeszcze się nie wydarzyło.


Mad Season - Wake Up