czwartek, 27 listopada 2014

#001 - Pasowanie na Dresa


Będąc osobą tolerancyjną, wykazujesz jednocześnie brak tolerancji dla osób nietolerancyjnych.


Często się zdarza, że przeglądając zasoby internetu natrafisz na film, po którego obejrzeniu poddajesz w wątpliwość sens jakiegokolwiek STARANIA SIĘ.




Przekaz nagrania dosyć prosty, jeden z moich ulubionych. Nominacja do zrobienia wybitnie głupiej rzeczy, w tym przypadku - uwaga - do kopnięcia "z piszczla" w metalową rurę. Pomijając już sam fakt tego, że mamy do czynienia z dokonaną przez siły wyższe kolejną próbą selekcji naturalnej, męski osobnik kopiący oczywiście miał na sobie charakterystyczny dla tego rodzaju ludzi zestaw ubrań. Klasyczne, ciemne dresy, kupione prawdopodobnie na najbliższym targowisku lub w sklepie prowadzonym przez Chińczyków. Przez to wszystko nie raz nie ubierałem spodni dresowych tylko dlatego, żeby nie być w choćby drobnym stopniu przypisany do grupy prawilniaków. Oczywiście czasami je zakładam, ale nadal towarzyszy mi to dziwne uczucie, gdy tylko pomyślę o tych wszystkich wariatach, których spotykam na swojej drodze. I tak, chciałbym żeby chociaż raz to stereotypowe myślenie wywiodło mnie w pole.

O następny absurd nie było trudno. Kolejna droga do domu, po raz kolejny Ci sami ludzie, po raz kolejny te same dowcipy. Oparty o okno przysłuchiwałem się wszystkim żartom, jakie leciały z zajętej autobusowej “piątki”. Problem polega na tym, że słyszałem już je tak z pół roku temu. A to jeden zacznie bez powodu imitować głos Księcia Iktorna z Gumisiów, a to drugi zdejmie folię z kolejnej paczki papierosów - tej kupionej za pieniądze z praktyk - i będzie w dosyć nietrafiony sposób, na cały autobus, udawać śpiew kapłana, w szczytowym momencie klasyczne pozdrowienie Benedykta XVI dla Polaków. Jakby się zastanowić, ten żart nawet za pierwszym razem nie jest zabawny. Ba, on jest pozbawiony w tej sytuacji jakiegokolwiek kontekstu, cała ta parada wyglądała jak koncert “Greatest Hits” kapeli mającej 10 fanów. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że zaistniała sytuacja będzie się powtarzać nieustannie do momentu jakiejś kluczowej zmiany w życiu tych ludzi. Nowe otoczenie, wpływ innych osób, zainteresowanie samorozwojem, cokolwiek. Kolejna rzecz, te same osobniki, gdy tylko oddzieli się któregoś od pozostałych, potrafią rozmawiać poważniej, powiedzieć coś o sobie, swoich poglądach, ostatnio obejrzanym horrorze czy najnowszym bicie Palucha. Może każdego mentalnego dresa trzeba wpuścić do bardziej rozwiniętej społeczności, wtedy przemiany poprzez instynkt samozachowawczy nastąpią same.

Coraz częściej zauważam także inny problem. Taki stereotypowy dresik ma swój mały, ale interesujący portret psychologiczny, powielający się w zaskakującym tempie. Narzeka na warunki pracy po szkole zawodowej, swoje małe zarobki, posiada całkowity brak zdolności doceniania faktu, że ma ślepo zakochaną w nim kobietę (a zazwyczaj ma). Dopóki to nie przekształci się w małżeństwo (obrączka tutaj działa niczym magiczny artefakt) większość propozycji wyjścia negowana jest argumentem zmęczenia po pracy, ale gdy tylko dzwoni telefon z informacją o wyjściu na "rynek" , taki osobnik ożywiony kieruje się do szafki z butami. Nie muszę mówić, że w Polsce aglomeracji miejskich zazwyczaj wygląda to inaczej. Tu jakaś impreza, tam kręgle, co wybitniejszy postara się o kolację w restauracji, oczywiście nie musi to zaraz być 5 gwiazdek, bo niejedni przecież zaczynali od wyjścia na kuchnię orientalną - arabską, jeśli wiecie o czym mówię. I tak, argument braku odpowiednich lokalów jest niedorzeczny, bo najważniejsza jest kreatywność. Spacer po najciekawszych zakątkach wioski, może jakaś kolacyjka w domu, może jakiś film. Tak, z braku alternatyw to ciekawy pomysł na randkę.

Pozostaje tylko poczekać na moją Panią Mosby.

Pink Floyd - Comfortably Numb

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz